Przyjechałem do Religi. „Żonaty?” – spytał. „Nie” – zaprzeczyłem. „Znakomicie” – stwierdził – tak dr Jacek Skiba wspomina w Gazecie Wyborczej początki swojej pracy ze słynnym lekarzem. Nieco później kardiochirurg ze Śląska stworzył, wspólnie z zespołem Ośrodka Chorób Serca, deficytową na owe czasy Klinikę Kardiochirurgii w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu.
Od 20 lat zespół dr. Skiby ratuje życie wrocławian i Dolnoślązaków. Przeprowadził tysiące zabiegów i diametralnie poprawił sytuację chorych z naszego regionu, którzy wymagają operacji serca. O początkach pracy we Wrocławiu i spotkaniu z prof. Religą, które zasadniczo wpłynęło na przebieg jego kariery zawodowej opowiedział w rozmowie z dziennikarką wrocławskiej Gazety Wyborczej.
– Gdy przyjechałem do Wrocławia, zaproszono mnie na rozmowę w urzędzie wojewódzkim. Powiedziałem, że chcemy wprowadzić jedną rzecz: nikt nie wyjedzie z Dolnego Śląska, kto ma tętniaka aorty. To była największa pięta achillesowa wszystkich kardiochirurgii w całej Polsce. Nikt tego nie chciał operować, bo wszyscy się bali. Często były telefony po całej Polsce, by znaleźć oddział, który przyjmie takiego chorego. To są najtrudniejsi pacjenci, najgorzej idący po operacji, mówiąc w żargonie chirurgicznym, i dający największe straty finansowe, bo za ich leczenie nikt później nie chce płacić. A taki chory, po operacji, czasem miesiąc leży w szpitalu. Zaczęliśmy tych pacjentów w szpitalu wojskowym operować i teraz robimy około stu tętniaków rocznie. Jesteśmy pod tym względem w absolutnej czołówce krajowej – wspomina dr Skiba w obszernej rozmowie z dziennikarką „GW”.
Dr Skiba podkreśla, jak bardzo cieszy go rozwój zawodowy współpracowników: – Jestem bardzo dumny, bo na 11 chirurgów pracujących na tym oddziale mamy ośmiu kardiochirurgów i wszyscy robią wszystko. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie z Religą i on zawsze mówił, że sobie nie wyobraża kardiochirurga, który by robił tylko dwie operacje, czyli np. zastawkę mitralną lub aortalną, a już wieńcówki nie. Nawet koledzy, którzy przyszli do nas z ówczesnej Akademii Medycznej, mówili, że ktoś tam się specjalizował w aortalnych, a inny robił tylko wieńcówkę. A jak taki lekarz miał dyżur i konieczny był zabieg, którego on nie potrafi wykonać? „To się wzywało innego” – usłyszałem. Pomyślałem, tak być nie powinno. Dla mnie chirurg, który umie zrobić jedną operację, to dramat. Albo wszystko, albo nic. Teraz nawet ci, którzy woleliby operować by-passy lub zastawki – u nas robią wszystko. Nauczyli się.
Cały wywiad z dr. Jackiem Skibą:
Na zdjęciu: dr Marek Gemel, dr Krzysztof Toczek, prof. Waldemar Banasiak i dr Jacek Skiba podczas otwarcia oddziału kardiochirurgicznego w 2003 roku.
Fot. archiwum prywatne